Tekst: Edyta Tosza. Ilustracje: Bożena Szczuka.
Strasznie niestraszna historia
Pojawiły się raz w mieście
krew mrożące w żyłach wieści,
że po strychach i piwnicach
zła grasuje czarownica.
Blady strach mieszkańców dopadł
(a niektórych czarna rozpacz),
ten ją widział, tamten słyszał –
drżała cała okolica.
krew mrożące w żyłach wieści,
że po strychach i piwnicach
zła grasuje czarownica.
Blady strach mieszkańców dopadł
(a niektórych czarna rozpacz),
ten ją widział, tamten słyszał –
drżała cała okolica.
Ponoć miała ostre zęby,
krótką szyję, tułów krępy,
róg (lub rogi), wzrok złowieszczy
i na brodzie wielki pieprzyk.
Wydawała też odgłosy,
co najodważniejszych włosy
na sztorc mogły w mig postawić –
tak się wszyscy bali baby.
W końcu rzekł prezydent miasta:
– Wiedźmie mówię „nie” i basta!
Niech mnie nazwą starym capem,
jeśli wkrótce jej nie złapię.
Śmiało wszedł w czeluście strychu,
gdzie ktoś huuuuczał sobie cicho
i zobaczył... małą sowę,
która w pudle miała schowek.
krótką szyję, tułów krępy,
róg (lub rogi), wzrok złowieszczy
i na brodzie wielki pieprzyk.
Wydawała też odgłosy,
co najodważniejszych włosy
na sztorc mogły w mig postawić –
tak się wszyscy bali baby.
W końcu rzekł prezydent miasta:
– Wiedźmie mówię „nie” i basta!
Niech mnie nazwą starym capem,
jeśli wkrótce jej nie złapię.
Śmiało wszedł w czeluście strychu,
gdzie ktoś huuuuczał sobie cicho
i zobaczył... małą sowę,
która w pudle miała schowek.