Zajączek i marchewka
Był sobie sklepikarz, co miał sklep żelazny.
Przyszedł raz do sklepu zajączek przyjazny.
Futrzak ten zapytał: – Czy jest dziś marchewka?
Sprzedawca spokojnie (choć natura krewka):
– Drogi mój kliencie, nie ma i nie będzie,
tu kupisz jedynie żelazne narzędzie.
Ledwo sklep otworzył ranka następnego,
zobaczył szaraczka, klienta pierwszego.
Zajączek znów spytał: – Czy jest dziś marchewka?
Chłop zębami zgrzytnął (bo natura krewka):
– Warzyw tutaj nie ma, bo to nie ogródek.
Mam za to łańcuchy oraz zestaw kłódek.
Następnego ranka zając znowu gości.
Ekspedient z uśmiechem, nie pokazał złości.
Zając po staremu: – Czy jest dziś marchewka?
On pięści zacisnął (gdyż natura krewka).
– Są młotki, łopaty i stalowe liny,
lecz nie znajdziesz tutaj żadnej zieleniny.
Tradycyjnie rano zając znów przykicał.
Sprzedawcę natychmiast złapała nerwica.
Zajączek znajomo: – Czy jest dziś
marchewka?
Kupiec poczerwieniał (ech, natura krewka).
– Jeśli o marchewkę znów będę pytany,
przybiję ci uszy gwoździami do ściany!
Nie spał w nocy wcale i od świtu czekał.
Długie uszy dojrzał już z bardzo daleka.
Zajączek zaskoczył go jednak pytaniem,
bo sprytnie zagaił, czy gwoździe dostanie.
– Jeszcze nie dotarły, a niech to cholewka!
– Skoro nie ma gwoździ, to czy jest…
marchewka?