Żeby kózka nie skakała, to… skakanki nie dostała.
Inspiracją do napisania żarciku było przysłowie, które zapewne znacie: „Żeby kózka nie skakała, toby nóżki nie złamała”. Mówi nam ono, że nie spotkałyby nas przykre konsekwencje, gdybyśmy zachowali ostrożność. Ostrożne zachowanie jest wskazane w wielu sytuacjach, jednak w tej opisanej w żarciku przekracza rozsądne granice. Można przecież skakać uważnie, a skakanie ze skakanką jest wprost wskazane. Lubicie pączki?... No jasne, ja też.
A wiecie, że przeciętnej wielkości pączek z marmoladą zawiera aż 300 kcal? Aż strach policzyć, ile zawierają dwa, trzy, cztery… Spożywanie wysokokalorycznych smakołyków to prosta droga do tycia. Co trzeba zrobić, by pozbyć się dawki kalorii zawartej w jednym pączku? Biegać co najmniej 40 minut! Uff… A co, jeśli ktoś nie jest zwolennikiem biegania lub nie ma aż tyle czasu? Odpowiedź jest prosta – powinien użyć… skakanki. Intensywne skakanie z tym prostym przyrządem już po pół godzinie pomoże pozbyć się kalorycznego balastu. Jak łatwo obliczyć, można zaoszczędzić dziesięć minut i spożytkować je na inne czynności. Ćwiczenie ze skakanką poprawia przy okazji pracę układu krążenia i jest dobre dla serca. Jeśli rodzice, w trosce o wasze nogi, bronią się przed jej zakupem, przekażcie im to, o czym się dowiedzieliście. Na pewno zmienią zdanie, a po zjedzeniu pączka w tłusty czwartek nawet z wami poskaczą. Trochę ruchu i po brzuchu! Dwa, trzy skoki – znikną boki! Lecz odłóżcie w czas skakankę, bo nie warto zniknąć całkiem.