Tekst: Jacek Londyn. Ilustracje: Bożena Szczuka.
Przygody Duszka Straszka 7
Duszek Straszek i Faceci w czerni
Wszyscy spali, nawet misio,
ten w spodenkach w białe groszki,
gdy przez okno bardzo cicho
wpadła dwójka jegomości.
Byli w czarnych cylinderkach,
w płaszczach czarnych aż do ziemi;
pierwszy tylko wkoło zerkał ,
drugi bardziej się ośmielił.
ten w spodenkach w białe groszki,
gdy przez okno bardzo cicho
wpadła dwójka jegomości.
Byli w czarnych cylinderkach,
w płaszczach czarnych aż do ziemi;
pierwszy tylko wkoło zerkał ,
drugi bardziej się ośmielił.
Nos wysmarkał, płaszcz z cylindrem
cisnął szybko w kąt za szafę,
ukłon złożył, zamiótł skrzydłem,
mówiąc: – Siema! Jestem Gacek.
Wsiadł na rower, zrobił kółko –
„dryń, dryń” zabrzmiał głośno dzwonek.
Zegar zbudził się z kukułką,
i tak zabaw nadszedł koniec.
cisnął szybko w kąt za szafę,
ukłon złożył, zamiótł skrzydłem,
mówiąc: – Siema! Jestem Gacek.
Wsiadł na rower, zrobił kółko –
„dryń, dryń” zabrzmiał głośno dzwonek.
Zegar zbudził się z kukułką,
i tak zabaw nadszedł koniec.
Głośne „ku-ku” się rozległo,
i kolejnych jedenaście.
To oznaczać mogło jedno:
północ nadciągnęła właśnie.
Zaskrzypiała stara szafa,
klucz w zameczku zachrobotał…
Strach za gardło gości złapał,
bo ujrzeli białą postać.
Straszek groźnie zawył: – Uuuu… huu! –
chociaż pracę wolał inną.
Była jednak pora duchów,
więc wypełniał swą powinność.
Obszedł pokój dość znudzony,
nagle woła: – Nie, nie wierzę!
Na dwóch kółkach w nasze strony,
przyjechały nietoperze!
Ejże, czy mnie wzrok nie myli?
Toż to rower naszych dzieci…
Groźnie mruknął: – Moi mili,
on stąd z wami nie odleci!
Przestraszeni nocni goście
trzęśli się jak galareta.
Straszek rzekł: – O litość proście!
Koniec jazdy, tu jest meta!
Chwycił ich za uszka śmiało
i wystawił wnet za okno.
Dał parasol, bo padało
i się martwił, że przemokną.
i kolejnych jedenaście.
To oznaczać mogło jedno:
północ nadciągnęła właśnie.
Zaskrzypiała stara szafa,
klucz w zameczku zachrobotał…
Strach za gardło gości złapał,
bo ujrzeli białą postać.
Straszek groźnie zawył: – Uuuu… huu! –
chociaż pracę wolał inną.
Była jednak pora duchów,
więc wypełniał swą powinność.
Obszedł pokój dość znudzony,
nagle woła: – Nie, nie wierzę!
Na dwóch kółkach w nasze strony,
przyjechały nietoperze!
Ejże, czy mnie wzrok nie myli?
Toż to rower naszych dzieci…
Groźnie mruknął: – Moi mili,
on stąd z wami nie odleci!
Przestraszeni nocni goście
trzęśli się jak galareta.
Straszek rzekł: – O litość proście!
Koniec jazdy, tu jest meta!
Chwycił ich za uszka śmiało
i wystawił wnet za okno.
Dał parasol, bo padało
i się martwił, że przemokną.
– Płaszcz z cylindrem zostawili –
stwierdził, gdy zniknęli w mroku.
Wszedł do szafy i po chwili
dom otulił błogi spokój.
stwierdził, gdy zniknęli w mroku.
Wszedł do szafy i po chwili
dom otulił błogi spokój.