Tekst: Edyta Tosza. Ilustracje: Bożena Szczuka.
O tym, jak struś stał się bardzo lubianym mieszkańcem kurnika
Przywędrował ptak z Australii:
długa szyja, zero talii,
silny dziób i mała głowa,
którą czasem w piasek chował.
Zadomowił się w kurniku.
Ależ przez to było krzyku!
Kogut niczym kura gdakał,
tak nie lubił tego ptaka.
Kury, zwłaszcza te na grzędzie,
lustrowały strusia wszędzie.
Dzielić się nie chciały niczym,
toteż na nic gość nie liczył.
Przyszła jednak taka chwila,
co stan rzeczy ten zmieniła,
do kurnika wkradł się bowiem
lis, by smacznie podjeść sobie.
Już miał kłapnąć w udko kurę,
gdy go coś kopnęło w górę;
jakby tego było mało,
jeszcze w ogon udziobało!
długa szyja, zero talii,
silny dziób i mała głowa,
którą czasem w piasek chował.
Zadomowił się w kurniku.
Ależ przez to było krzyku!
Kogut niczym kura gdakał,
tak nie lubił tego ptaka.
Kury, zwłaszcza te na grzędzie,
lustrowały strusia wszędzie.
Dzielić się nie chciały niczym,
toteż na nic gość nie liczył.
Przyszła jednak taka chwila,
co stan rzeczy ten zmieniła,
do kurnika wkradł się bowiem
lis, by smacznie podjeść sobie.
Już miał kłapnąć w udko kurę,
gdy go coś kopnęło w górę;
jakby tego było mało,
jeszcze w ogon udziobało!
W rezultacie w stronę miasta
lis uciekał cały w plastrach,
a w kurniku trwała teraz
chwała strusia – bohatera.
Ów wielbiony był nareszcie:
– Mieszkać z nim to wielkie szczęście!
– To przyjemność! To przywilej!
– Struś najlepszy jest i tyle!!!
lis uciekał cały w plastrach,
a w kurniku trwała teraz
chwała strusia – bohatera.
Ów wielbiony był nareszcie:
– Mieszkać z nim to wielkie szczęście!
– To przyjemność! To przywilej!
– Struś najlepszy jest i tyle!!!