Tekst: Edyta Tosza. Ilustracja: Bożena Szczuka.
O tym, jak mały elfik szukał natchnienia i co z tego wyniknęło
Nad stawem pokrytym płaszczem bujnej rzęsy,
w gąszczu tataraku nieco już przyschniętym,
gdzie dziesiątki ptaków swoje gniazdka miały,
mieszkał zwiewny elfik. Zwykle w pyłkach cały,
co dzień rano mył się w kroplach świeżej rosy,
z mgły sukienkę wkładał, po czym, całkiem bosy,
światu się przyglądał, skacząc po kamieniach,
i do nocy szukał dla siebie natchnienia.
Chciał bowiem napisać choćby jeden wierszyk,
którym byłby w stanie świat uczynić lepszym.
Nie marzył o sławie, pragnął być poetą
i nieść radość wszystkim – dorosłym i dzieciom.
Kiedyś rankiem elfik spojrzał w lustro wody
i doznał olśnienia: – Czuję się gotowy!
Zasiadł do pisania (pisał piórkiem gęsim),
układając w rymy zapał swój i chęci.
Poszło mu jak z płatka! W dwie lub trzy godziny
wyczarował strofki dla całej rodziny.
Potem wszyscy razem czytali ten wierszyk
i świat rzeczywiście był o niebo lepszy!
w gąszczu tataraku nieco już przyschniętym,
gdzie dziesiątki ptaków swoje gniazdka miały,
mieszkał zwiewny elfik. Zwykle w pyłkach cały,
co dzień rano mył się w kroplach świeżej rosy,
z mgły sukienkę wkładał, po czym, całkiem bosy,
światu się przyglądał, skacząc po kamieniach,
i do nocy szukał dla siebie natchnienia.
Chciał bowiem napisać choćby jeden wierszyk,
którym byłby w stanie świat uczynić lepszym.
Nie marzył o sławie, pragnął być poetą
i nieść radość wszystkim – dorosłym i dzieciom.
Kiedyś rankiem elfik spojrzał w lustro wody
i doznał olśnienia: – Czuję się gotowy!
Zasiadł do pisania (pisał piórkiem gęsim),
układając w rymy zapał swój i chęci.
Poszło mu jak z płatka! W dwie lub trzy godziny
wyczarował strofki dla całej rodziny.
Potem wszyscy razem czytali ten wierszyk
i świat rzeczywiście był o niebo lepszy!