Tekst: Edyta Tosza. Ilustracje: Bożena Szczuka.
O tym, co wydarzyło się przed domkiem pewnej pani
Przed małym domkiem sędziwej pani
zielony ludzik stanął raz w bramie:
– Po-zwo-li pa-ni, że się przy-wi-tam,
je-stem X-trzy-sta, ma-ły ko-smi-ta.
Ta w tępy bezruch ze strachu wpadła,
X-trzysta zatem zapalił światła:
– Pro-szę się nie bać, ja nic nie zro-bię,
przy-by-łem w mi-sji wręcz po-ko-jo-wej.
– Prze-la-ty-wa-łem przez ga-la-kty-ki,
gdy ja-kiś za-pach po-psuł mi szy-ki.
Czy mógłbym pró-bkę za-pa-chu te-go
na po-kład sta-tku wziąć kos-mi-czne-go?
Pani zniknęła w domu na troszkę,
po czym wyniosła świeżą szarlotkę
i rzekła, cedząc słowo za słowem:
– Niech wam, ko-smi-tom, i-dzie na zdro-wie!
zielony ludzik stanął raz w bramie:
– Po-zwo-li pa-ni, że się przy-wi-tam,
je-stem X-trzy-sta, ma-ły ko-smi-ta.
Ta w tępy bezruch ze strachu wpadła,
X-trzysta zatem zapalił światła:
– Pro-szę się nie bać, ja nic nie zro-bię,
przy-by-łem w mi-sji wręcz po-ko-jo-wej.
– Prze-la-ty-wa-łem przez ga-la-kty-ki,
gdy ja-kiś za-pach po-psuł mi szy-ki.
Czy mógłbym pró-bkę za-pa-chu te-go
na po-kład sta-tku wziąć kos-mi-czne-go?
Pani zniknęła w domu na troszkę,
po czym wyniosła świeżą szarlotkę
i rzekła, cedząc słowo za słowem:
– Niech wam, ko-smi-tom, i-dzie na zdro-wie!