Tekst: Edyta Tosza. Ilustracja: Bożena Szczuka.
O tym, co się stało pewnego słonecznego dnia przed budką z lodami
Raz, w słoneczny ciepły dzień,
na ulicę wyszedł cień.
By się poczuć mega modnie,
włożył T-shirt, krótkie spodnie
oraz trampki granatowe,
bejsbolówkę zaś na głowę.
Za zakrętem cień przystanął –
tu pyszności sprzedawano,
więc poprosił, dla ochłody,
o czekoladowe lody:
– Gałki dwie, w rozmiarze średnim –
jak ten chłopiec, co stał przed nim.
Krzyś to był, a może Piotrek
(dziś do tego już nie dotrę),
który dostrzegł ruchy cienia.
Krzyknął pełen oburzenia,
głośno, krótko i wyraźnie:
– Mamooo! Ktoś mi loda kradnie!
Ta w uśmiechach rzekła cała:
– Nie ma sensu się użalać,
bowiem „ktoś” za twym ramieniem
nie czym innym jest niż cieniem,
tak więc – z lodem czy bez loda –
zniknie, gdy się słońce schowa.
na ulicę wyszedł cień.
By się poczuć mega modnie,
włożył T-shirt, krótkie spodnie
oraz trampki granatowe,
bejsbolówkę zaś na głowę.
Za zakrętem cień przystanął –
tu pyszności sprzedawano,
więc poprosił, dla ochłody,
o czekoladowe lody:
– Gałki dwie, w rozmiarze średnim –
jak ten chłopiec, co stał przed nim.
Krzyś to był, a może Piotrek
(dziś do tego już nie dotrę),
który dostrzegł ruchy cienia.
Krzyknął pełen oburzenia,
głośno, krótko i wyraźnie:
– Mamooo! Ktoś mi loda kradnie!
Ta w uśmiechach rzekła cała:
– Nie ma sensu się użalać,
bowiem „ktoś” za twym ramieniem
nie czym innym jest niż cieniem,
tak więc – z lodem czy bez loda –
zniknie, gdy się słońce schowa.