Tekst: Edyta Tosza. Ilustracja: Bożena Szczuka.
O tym, co przyśniło się zmęczonemu upałem kotkowi
Raz kotek, zmęczony gorącym porankiem,
umościł się w cieniu rozłożystej wiśni:
– Od upału może nie ucieknę całkiem,
ale coś zimnego chociaż mi się przyśni.
Ziewnął, „mru-mru” głośno wymruczał pod nosem...
i zaraz odjechał spod wiśni w ogrodzie
niezwykle wytwornym kocim samochodem
do stojącej w polu stacji benzynowej,
gdzie dystrybutory były pełne mleka
i chłodnej śmietanki, gładkiej jak aksamit –
od rana nasz kotek właśnie na to czekał,
z radości więc fotel udeptał łapkami.
Już witał językiem pierwszą mleka kroplę,
już spijał śmietanki świeżej białą słodycz,
gdy deszcz go obudził, kapiąc mu na głowę,
jakby ktoś nań wylał kubeł zimnej wody.
umościł się w cieniu rozłożystej wiśni:
– Od upału może nie ucieknę całkiem,
ale coś zimnego chociaż mi się przyśni.
Ziewnął, „mru-mru” głośno wymruczał pod nosem...
i zaraz odjechał spod wiśni w ogrodzie
niezwykle wytwornym kocim samochodem
do stojącej w polu stacji benzynowej,
gdzie dystrybutory były pełne mleka
i chłodnej śmietanki, gładkiej jak aksamit –
od rana nasz kotek właśnie na to czekał,
z radości więc fotel udeptał łapkami.
Już witał językiem pierwszą mleka kroplę,
już spijał śmietanki świeżej białą słodycz,
gdy deszcz go obudził, kapiąc mu na głowę,
jakby ktoś nań wylał kubeł zimnej wody.