Tekst: Jacek Londyn.
O grubej rybie i płotkach
W Pustym – tak bajorko to dziś zwą wędkarze –
żyła gruba ryba, co kochała władzę.
żyła gruba ryba, co kochała władzę.
Nikt, prócz niej, tam nie mógł mieć własnego zdania.
Wszystkim wyznaczała kierunek pływania.
Gdy ktoś wzdłuż chciał pływać, kazała mu w poprzek,
a i tak po chwili mówiła: Niedobrze!
Płotki, by nie znaleźć się w jej jadłospisie,
w porze na posiłki w mule gdzieś kryły się.
Miały dość tyrana. – Niech mu pójdzie w pięty!
Jak rzekły, tak wzięły los we własne płetwy.
Mogłyby wieść żywot, prosząc: może… gdyby…
ale się zmieniły w latające ryby.
W finale historii, fortunnym na szczęście,
odfrunęły w piękne i bezpieczne miejsce.
A ryba? Tak gryzła się brakiem poddanych,
że się zadławiła własnymi ościami.