Tekst i zdjęcia: Jacek Londyn. Ilustracja: Bożena Szczuka.
Mewy żeglarki
Tuż przy brzegu, na kotwicy,
stał malutki „Czar Kuźnicy”.
Nie cieszyło łódki wcale,
że samotnie tkwi jak palec.
– Nuda, glony, wodorosty,
eh, gdyby ktoś zajrzał w gości…
Nim skończyła, ptasia banda
z wrzaskiem na jej pokład wpadła.
Najkrzykliwsza z mew na herszta
mianowała się, a reszta
utworzyła zgrabnie szpaler.
– Ahoj, panie kapitanie!
– Ahoj – odrzekł im pospiesznie.
– Obieramy kurs na Szwecję!
Łódka, ożywiona nagle,
wzniosła okrzyk: – Postaw żagle!
Rejs dla mew to nie pierwszyzna!
Rozpostarły białe skrzydła,
wietrzyk zadął w nie niezgorzej
i łódeczka wyszła w morze.
Popłynęły pełnym kursem,
hen, gdzie ryby złotołuskie
lubią zbierać się w ławice,
i rzuciły tam kotwicę.
Otulone wiatru graniem,
morską falą kołysane,
w sen zapadły, a nad ranem
popłynęły dzielnie dalej.
Gdy przywitał ich brzeg Szwecji,
zgodnie rzekły, że piękniejszy
jest nasz – polski, więc po chwili
w stronę domu zawróciły.
Niestrudzenie szły do celu,
aż ujrzały światła Helu.
Wkrótce łódka, stając w biegu,
dziób swój wbiła w piasek brzegu.
Mewy wzbiły się pod chmurę,
skąd wrzasnęły zgodnym chórem,
że odwiedzą ją niebawem
i znów ruszą na wyprawę.
stał malutki „Czar Kuźnicy”.
Nie cieszyło łódki wcale,
że samotnie tkwi jak palec.
– Nuda, glony, wodorosty,
eh, gdyby ktoś zajrzał w gości…
Nim skończyła, ptasia banda
z wrzaskiem na jej pokład wpadła.
Najkrzykliwsza z mew na herszta
mianowała się, a reszta
utworzyła zgrabnie szpaler.
– Ahoj, panie kapitanie!
– Ahoj – odrzekł im pospiesznie.
– Obieramy kurs na Szwecję!
Łódka, ożywiona nagle,
wzniosła okrzyk: – Postaw żagle!
Rejs dla mew to nie pierwszyzna!
Rozpostarły białe skrzydła,
wietrzyk zadął w nie niezgorzej
i łódeczka wyszła w morze.
Popłynęły pełnym kursem,
hen, gdzie ryby złotołuskie
lubią zbierać się w ławice,
i rzuciły tam kotwicę.
Otulone wiatru graniem,
morską falą kołysane,
w sen zapadły, a nad ranem
popłynęły dzielnie dalej.
Gdy przywitał ich brzeg Szwecji,
zgodnie rzekły, że piękniejszy
jest nasz – polski, więc po chwili
w stronę domu zawróciły.
Niestrudzenie szły do celu,
aż ujrzały światła Helu.
Wkrótce łódka, stając w biegu,
dziób swój wbiła w piasek brzegu.
Mewy wzbiły się pod chmurę,
skąd wrzasnęły zgodnym chórem,
że odwiedzą ją niebawem
i znów ruszą na wyprawę.