Mecz
Dzisiaj w lesie na polanie
rozegrany mecz zostanie.
Lecz nie zwykły, ale taki,
w którym będą grać... zwierzaki.
– Śmiesznie mała ta arena
– tak z chichotem stwierdza hiena –
wszak tu całą faunę mamy.
Świstak gwiżdże. Zaczynamy!
rozegrany mecz zostanie.
Lecz nie zwykły, ale taki,
w którym będą grać... zwierzaki.
– Śmiesznie mała ta arena
– tak z chichotem stwierdza hiena –
wszak tu całą faunę mamy.
Świstak gwiżdże. Zaczynamy!
Żółw wybiega z kontratakiem,
karaś rzuca się szczupakiem,
lecz paradą nas zachwyca
zwinny bramkarz – ośmiornica.
Piłkę łapie w macki gładko,
bowiem ramion ma aż nadto.
Pająk piłkę przyjąć zdołał.
– Ręka! – świstak głośno woła.
– Jaka ręka, sędzio drogi?
Przecież ja mam tylko nogi.
Kiwi chociaż jest nielotem,
dziś na skrzydle gra z polotem.
Wrzut do strusia, a tymczasem
struś już głowę schował w piasek.
Mrówka piłkę zdobyć chciała.
Wślizg! I słonia sfaulowała.
Ślimak zza karnego pola
błyskawicznie strzela gola.
– Jeszcze jeden! Jeden jeszcze!
– na trybunach wrzeszczą leszcze.
Wślizg! I słonia sfaulowała.
Ślimak zza karnego pola
błyskawicznie strzela gola.
– Jeszcze jeden! Jeden jeszcze!
– na trybunach wrzeszczą leszcze.
Żaba zgrywa do bociana
(choć ją zjeść zamierzał z rana),
on z woleja do motyla,
motyl gładko do goryla,
ten podaje w lot do wrony,
ta, niestety, na spalonym.
(choć ją zjeść zamierzał z rana),
on z woleja do motyla,
motyl gładko do goryla,
ten podaje w lot do wrony,
ta, niestety, na spalonym.
Tak to wszystko chyba było
albo mi się tylko śniło...
albo mi się tylko śniło...