Tekst: Bogumił Zając. Ilustracja: Bożena Szczuka.
Mamut
Mamut młody (lecz nie mały)
trapił się przez dzionek cały,
gdyż wieczorem miał spotkanie
z mamucicą – właśnie na niej
desperacko i szalenie
wielkie wywrzeć chciał wrażenie.
A przed randką pierwszą w życiu,
nie zapomniał ssak o myciu.
Futro czyścił z werwą wielką,
co skończyło się usterką.
Trąbą czyścił z dużą siłą,
by się futro w słońcu lśniło,
mocy dobrać już nie zdołał –
garstkę kłaków wyrwał z czoła.
Więc wymyślił mamut sprytnie –
ładniej będzie symetrycznie.
Wyrwał kępkę z prawej strony,
spojrzał w wodę zadziwiony.
– Kurka wodna! – rzekł dosadnie.
– Znów nierówno, wciąż nieładnie.
Wyrwał więcej, znów poprawił,
włosów z głowy się pozbawił.
Łyso było coraz bardziej,
lecz się w nim obudził twardziel.
Za instynktu poszedł głosem –
grzbiet i brzuch już też bezwłose.
Potem szybko, ale z gracją
nogi objął depilacją.
W końcu całkiem nagi stanął
(zarośnięty jeszcze rano)
bez jednego choćby włosa,
nie dostanie aby kosza?
Z randką jednak się udało –
mamucicy gładkie ciało
przypadło do gustu mocno.
Wkrótce się zrobiło tłoczno:
„łysych” dzieci całe stadko,
każde gładkie niczym tatko.
Jeszcze dodam coś na koniec –
stąd się właśnie wzięły… słonie!
trapił się przez dzionek cały,
gdyż wieczorem miał spotkanie
z mamucicą – właśnie na niej
desperacko i szalenie
wielkie wywrzeć chciał wrażenie.
A przed randką pierwszą w życiu,
nie zapomniał ssak o myciu.
Futro czyścił z werwą wielką,
co skończyło się usterką.
Trąbą czyścił z dużą siłą,
by się futro w słońcu lśniło,
mocy dobrać już nie zdołał –
garstkę kłaków wyrwał z czoła.
Więc wymyślił mamut sprytnie –
ładniej będzie symetrycznie.
Wyrwał kępkę z prawej strony,
spojrzał w wodę zadziwiony.
– Kurka wodna! – rzekł dosadnie.
– Znów nierówno, wciąż nieładnie.
Wyrwał więcej, znów poprawił,
włosów z głowy się pozbawił.
Łyso było coraz bardziej,
lecz się w nim obudził twardziel.
Za instynktu poszedł głosem –
grzbiet i brzuch już też bezwłose.
Potem szybko, ale z gracją
nogi objął depilacją.
W końcu całkiem nagi stanął
(zarośnięty jeszcze rano)
bez jednego choćby włosa,
nie dostanie aby kosza?
Z randką jednak się udało –
mamucicy gładkie ciało
przypadło do gustu mocno.
Wkrótce się zrobiło tłoczno:
„łysych” dzieci całe stadko,
każde gładkie niczym tatko.
Jeszcze dodam coś na koniec –
stąd się właśnie wzięły… słonie!