Tekst i zdjęcia: Jacek Londyn.
Mama na piątkę
Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć –
z sześciu gardeł głośne: „jeść, jeść!”.
Siedem, osiem, dziewięć, dziesięć –
i tym brzdącom też jeść chce się.
Kaczka dwoi się i troi,
w miejscu chwili nie ustoi.
Nie wie już w co włożyć łapki,
a wciąż słychać „jeść!” gromadki.
Chociaż słowa „czworzyć” nie ma,
to dla kaczki bez znaczenia!
Czworzy, piąci się i szóści,
a znów któryś z brzuszków pusty.
Siódmi, óśmi się, dziewięci,
czasem nawet i dziesięci,
ale na nic to się zdaje –
„jeść!” kaczątek nie ustaje.
Co dzień, aż do późnej nocy,
słychać łakomczuchów głosy.
I tu dobre wiadomości:
kaczki wcale to nie złości.
Jak by trudno jej nie było,
zawsze się uśmiecha miło.
Choć ktoś powie, że się nie da,
szkrabom wciąż przychyla nieba.
Miłość nie zna żadnych granic,
a szczególnie kaczej mamy.
Chociaż dzieci ma dziesiątkę,
to mamusią jest na piątkę!
z sześciu gardeł głośne: „jeść, jeść!”.
Siedem, osiem, dziewięć, dziesięć –
i tym brzdącom też jeść chce się.
Kaczka dwoi się i troi,
w miejscu chwili nie ustoi.
Nie wie już w co włożyć łapki,
a wciąż słychać „jeść!” gromadki.
Chociaż słowa „czworzyć” nie ma,
to dla kaczki bez znaczenia!
Czworzy, piąci się i szóści,
a znów któryś z brzuszków pusty.
Siódmi, óśmi się, dziewięci,
czasem nawet i dziesięci,
ale na nic to się zdaje –
„jeść!” kaczątek nie ustaje.
Co dzień, aż do późnej nocy,
słychać łakomczuchów głosy.
I tu dobre wiadomości:
kaczki wcale to nie złości.
Jak by trudno jej nie było,
zawsze się uśmiecha miło.
Choć ktoś powie, że się nie da,
szkrabom wciąż przychyla nieba.
Miłość nie zna żadnych granic,
a szczególnie kaczej mamy.
Chociaż dzieci ma dziesiątkę,
to mamusią jest na piątkę!