Tekst: Bogumił Zając.
Małpy
W mieście dzisiaj jest wesoło,
bo uciekły małpy z ZOO.
bo uciekły małpy z ZOO.
Pierwsza w metrze już swawoli.
– Bileciki do kontroli!
Kara dziś wygórowana,
płacisz sto i pół banana!
– Bileciki do kontroli!
Kara dziś wygórowana,
płacisz sto i pół banana!
Druga z małp idzie do szkoły.
Cóż to? Uczeń całkiem goły? –
Pan profesor myśli sobie
i po głowie palcem skrobie.
– Gdzieś zgubiłem okulary,
niedowidzę, wzrok już stary,
lecz ten uczeń dziwny jakiś –
zamiast skóry, wszędzie kłaki.
Małpa myśli tok narusza –
pod tablicę daje susa,
po czym prędko kredę zjada,
aż się robi całkiem blada.
Pan profesor cedzi słowa:
– Proszę-mi-tu-nie-małpować!
– Nic tu po mnie! – małpa woła.
– Już nie dla mnie taka szkoła.
Małpą śnieżną dziś się stałam,
zjadłam kredę – jestem biała.
Pójdę teraz do „gazety”,
powiem tam, że jestem Yeti!
Cóż to? Uczeń całkiem goły? –
Pan profesor myśli sobie
i po głowie palcem skrobie.
– Gdzieś zgubiłem okulary,
niedowidzę, wzrok już stary,
lecz ten uczeń dziwny jakiś –
zamiast skóry, wszędzie kłaki.
Małpa myśli tok narusza –
pod tablicę daje susa,
po czym prędko kredę zjada,
aż się robi całkiem blada.
Pan profesor cedzi słowa:
– Proszę-mi-tu-nie-małpować!
– Nic tu po mnie! – małpa woła.
– Już nie dla mnie taka szkoła.
Małpą śnieżną dziś się stałam,
zjadłam kredę – jestem biała.
Pójdę teraz do „gazety”,
powiem tam, że jestem Yeti!
Trzecia czuje, że jest chora,
zatem zmierza do doktora.
– Ach, mój drogi, ach, doktorze,
niechże pan mi dziś pomoże!
Słyszę w uszach dziwne dźwięki,
cierpię przez to istne męki,
bowiem małpiego rozumu
dostaję od tego szumu.
Medyk bada, puka, słucha,
w gardło zerka i do ucha,
tętno mierzy, patrzy w oczy,
przez gabinet każe kroczyć.
Milczy potem dłuższą chwilę,
w końcu się uśmiecha mile.
– Sprawa nie jest dla lekarza,
„to” u ludzi też się zdarza.
Lecz pani jest całkiem zdrowa,
to ludziom głupio małpować!
zatem zmierza do doktora.
– Ach, mój drogi, ach, doktorze,
niechże pan mi dziś pomoże!
Słyszę w uszach dziwne dźwięki,
cierpię przez to istne męki,
bowiem małpiego rozumu
dostaję od tego szumu.
Medyk bada, puka, słucha,
w gardło zerka i do ucha,
tętno mierzy, patrzy w oczy,
przez gabinet każe kroczyć.
Milczy potem dłuższą chwilę,
w końcu się uśmiecha mile.
– Sprawa nie jest dla lekarza,
„to” u ludzi też się zdarza.
Lecz pani jest całkiem zdrowa,
to ludziom głupio małpować!