Tekst: Jacek Londyn. Ilustracje: Bożena Szczuka.
Mądrość przylatuje z wiekiem
Niejedną tajemnicę kryje niejeden park.
W tym jednym było nie inaczej, a dokładnie tak:
W budce dla ptaków zjawił się szpak.
– Wyprzedził mnie o mały włos – rozdarł się w głos rozżalony kos.
– Nie roszpaczaj! – padła odpowiedź szpacza.
– Kto późno przylatuje, w brodę sobie pluje.
Kos podrapał się po głowie,
zrobił, co mówi przysłowie
i z mokrą brodą odleciał.
Była sobota, godzina trzecia.
O tym, co wydarzyło się potem,
długo by opowiadać, mówiąc krótko – było szpaczo, jak to w sobotę.
Szpak roszpakował walizki,
ledwo się zmieścił ze wszystkim,
kurze z podłogi wymiótł ogonem,
raz, dwa i… porządki skończone.
Któż by pomyślał, że to taki czyścioszek,
a tu proszę!
Rozejrzał się uważnie po kątach,
wyjął z sieci pająka,
co się w niej zaplątał,
po nim muchę z wielkim brzuchem
wyciągnął za ucho,
a że nie miał obojga czym popić,
uszło im na sucho.
Do czystej chatki na pogaduszki
zaprosił dwie jemiołuszki.
Na poświstywaniach, gwizdach, świergotach i świrćwiraniach
zeszło towarzystwu do białego rana.
Nikt by nie przypuszczał, że szpak to taki bawidamek,
a tu proszę!
Nie koniec na tym niespodzianek.
W tym jednym było nie inaczej, a dokładnie tak:
W budce dla ptaków zjawił się szpak.
– Wyprzedził mnie o mały włos – rozdarł się w głos rozżalony kos.
– Nie roszpaczaj! – padła odpowiedź szpacza.
– Kto późno przylatuje, w brodę sobie pluje.
Kos podrapał się po głowie,
zrobił, co mówi przysłowie
i z mokrą brodą odleciał.
Była sobota, godzina trzecia.
O tym, co wydarzyło się potem,
długo by opowiadać, mówiąc krótko – było szpaczo, jak to w sobotę.
Szpak roszpakował walizki,
ledwo się zmieścił ze wszystkim,
kurze z podłogi wymiótł ogonem,
raz, dwa i… porządki skończone.
Któż by pomyślał, że to taki czyścioszek,
a tu proszę!
Rozejrzał się uważnie po kątach,
wyjął z sieci pająka,
co się w niej zaplątał,
po nim muchę z wielkim brzuchem
wyciągnął za ucho,
a że nie miał obojga czym popić,
uszło im na sucho.
Do czystej chatki na pogaduszki
zaprosił dwie jemiołuszki.
Na poświstywaniach, gwizdach, świergotach i świrćwiraniach
zeszło towarzystwu do białego rana.
Nikt by nie przypuszczał, że szpak to taki bawidamek,
a tu proszę!
Nie koniec na tym niespodzianek.
Gdy odleciały jemiołuszki,
główki pod jemiołą złożyć do poduszki,
szpak w mig walizki szpakował
i poleciał,
a to ci heca!
by zacząć gdzieś wszystko od nowa.
Gdzie?
A kto go tam wie?
Na stare śmieci kiedyś wróci z powrotem,
może tym razem nie w sobotę,
a dla odmiany zrobi wyjątek
i przyleci – nie zapeszajmy! – trzynastego w piątek…
albo innego dnia, bo jak powiadają szpaki:
Dzień dobry każdy, co nie byle jaki.
Roszpakuje zaraz walizki,
ledwo zmieści się z tym wszystkim,
co w nich ma,
a ma… o, hohoho, o lalala!,
poleci migiem do ptasiej Ikei,
kupi wygodne łóżko i pościel, by je pościelić,
położy się, westchnie: O, jak wygodnie, jak dobrze…
Eh, czy już wcześniej nie mogłem zmądrzeć?
Zostanie w pełnym tajemnic parku na stare lata.
Tylko młody i głupi, z walizkami i pościelonym łóżkiem, tu i tam by latał.