Tekst: Jacek Londyn. Ilustracje: Leonek Dawińczyk.
Legenda o św. Jerzym i smoku
Opowiem wam legendę z prastarej Kapadocji,
o świętym i o smoku, nie braknie więc emocji.
Historia ta – jak mówią (i piszą) – miała miejsce
lat temu ponad tysiąc, a może i rok wcześniej.
Świadkowie jej polegli w nierównej walce z czasem,
więc nikt z nich dziś nie powie, że działo się inaczej.
Onegdaj święty Jerzy usłyszał głosy z nieba:
„Smoka pokonać trudno, ale spróbować trzeba!”.
o świętym i o smoku, nie braknie więc emocji.
Historia ta – jak mówią (i piszą) – miała miejsce
lat temu ponad tysiąc, a może i rok wcześniej.
Świadkowie jej polegli w nierównej walce z czasem,
więc nikt z nich dziś nie powie, że działo się inaczej.
Onegdaj święty Jerzy usłyszał głosy z nieba:
„Smoka pokonać trudno, ale spróbować trzeba!”.
A gdzie ja znajdę smoka? – pomyślał sobie święty.
Cóż, mus to mus, więc na nic mu zdały się wykręty.
Wyruszył do Afryki poszukać złego gada,
bo zrobić coś wbrew niebu świętemu nie wypada.
Szedł długo, szedł, aż stopy pokryły mu pęcherze.
– A niech to diabli! – wrzasnął, pałając świętym gniewem.
Gdyby tak się nie pieklił i pokrył rany plastrem,
to by się nie zdarzyło – to, co się zaraz zacznie.
Wrzaskami zbudził diabła – starego obiboka,
który, zeźlony wielce, z czarta się zmienił w smoka.
Gad buchnął strasznych ogniem, w lot wzbił się z piekła w niebo,
polatał, sfrunął na dół i polazł za potrzebą.
Na wzgórzu, obok miasta, co zwało się Sylene,
źródlaną, chłodną wodą ugasił swe pragnienie.
Gdy uznał okolicę za miłą i przyjazną,
w dni siedem wzniósł przy źródle potężne smocze gniazdo.
– Sąsiedztwo tej gadziny nie wyjdzie nam na dobre –
kwękali miejscy rajcy. – A z wodą już jest problem!
Smok radą im posłużył: – Kłopoty wam odpadną,
gdy dacie mi owieczkę za jedno wody wiadro.
Chcąc nie chcąc, na ten układ miejscowi się zgodzili,
lecz szczęście trwało krótko, bo owce się skończyły.
Smok figlarz, szczerząc zęby, pocieszył okolicę:
– Nie jestem zbyt wybredny, więc mogą być dziewice.
Sprowadźcie je tu zaraz, zagramy w Smoko Lotka –
tę, którą wylosuję, przychylność moja spotka.
Traf chciał, że w porze lunchu rzucona smocza kula,
trafiła w pulchną Sabrę – księżniczkę, córkę Zula.
polatał, sfrunął na dół i polazł za potrzebą.
Na wzgórzu, obok miasta, co zwało się Sylene,
źródlaną, chłodną wodą ugasił swe pragnienie.
Gdy uznał okolicę za miłą i przyjazną,
w dni siedem wzniósł przy źródle potężne smocze gniazdo.
– Sąsiedztwo tej gadziny nie wyjdzie nam na dobre –
kwękali miejscy rajcy. – A z wodą już jest problem!
Smok radą im posłużył: – Kłopoty wam odpadną,
gdy dacie mi owieczkę za jedno wody wiadro.
Chcąc nie chcąc, na ten układ miejscowi się zgodzili,
lecz szczęście trwało krótko, bo owce się skończyły.
Smok figlarz, szczerząc zęby, pocieszył okolicę:
– Nie jestem zbyt wybredny, więc mogą być dziewice.
Sprowadźcie je tu zaraz, zagramy w Smoko Lotka –
tę, którą wylosuję, przychylność moja spotka.
Traf chciał, że w porze lunchu rzucona smocza kula,
trafiła w pulchną Sabrę – księżniczkę, córkę Zula.
Na próżno król Zul błagał o łaskę dla swej córy –
smok, widząc smaczny kąsek, obgryzał aż pazury.
Królowa posiwiała, więc rwała z głowy włosy,
a lud, spragniony wody, zawodził wniebogłosy.
Święty, co nieopodal snem słodkim koił rany,
na równe nogi powstał – okrutnie niewyspany.
– A niechże dunder świśnie te ich pogańskie harce –
rzekł zły, i ruszył z miejsca, wspierając się o laskę.
Za kostur mu posłużył miecz Ascalonem zwany,
co wspomógł go już nieraz w utarczkach z poganami.
smok, widząc smaczny kąsek, obgryzał aż pazury.
Królowa posiwiała, więc rwała z głowy włosy,
a lud, spragniony wody, zawodził wniebogłosy.
Święty, co nieopodal snem słodkim koił rany,
na równe nogi powstał – okrutnie niewyspany.
– A niechże dunder świśnie te ich pogańskie harce –
rzekł zły, i ruszył z miejsca, wspierając się o laskę.
Za kostur mu posłużył miecz Ascalonem zwany,
co wspomógł go już nieraz w utarczkach z poganami.
Szedł, myśląc, że choć spacer pęcherzy nie uleczy,
to gdy da komuś w skórę, odreaguje stresy.
Gdy dotarł na brzeg źródła, smok właśnie chwytał sztućce,
bo brzuch mu dawał znaki, że czas rozpocząć ucztę.
– Szukajcie, a znajdziecie, jak mówi słowo boże –
rzekł Jerzy, po czym wrzasnął: – Chcesz pożreć to niebożę?
Nie myśl, paskudny gadzie, że płazem ci to puszczę!
Znak krzyża uczyniwszy, skoczył, by zabrać sztućce.
Miecz uniósł szybkim ruchem, a smok nóż i widelec,
a potem… Powiem krótko, choć mówić można wiele:
tu atak, tam obrona, to garda, to znów pchnięcie,
szast, prast! i smok padł martwy, choć bronił się zawzięcie.
a potem… Powiem krótko, choć mówić można wiele:
tu atak, tam obrona, to garda, to znów pchnięcie,
szast, prast! i smok padł martwy, choć bronił się zawzięcie.
Z wdzięczności król Zul córkę chciał wydać za Jerzego,
lecz ów rzekł, że ożenek to rzecz nie dla świętego.
– Z babami, królu, kłopot, a mnie spokoju trzeba.
Daj mi wygodne buty, a ci przychylę nieba.
Gdy dostał nowe ciżmy i wyciął dwa hołubce,
uczynił, co obiecał, czym bardzo ujął Stwórcę.
Źródlaną wodą skropił lud, króla i mieszczaństwo,
i przy pomocy miecza nawrócił na chrześcijaństwo.
I sceptyk musi przyznać, że wiara czyni cuda.
Uwierzcie w swoje siły, a wiele wam się uda.
Gdy ktoś jak święty Jerzy chce zyskać wieczną sławę,
powinien jak najszybciej wyruszyć na wyprawę.
By walka ze złym smokiem mogła się skończyć dobrze,
niech kupi miecz Ascalon. Bez niego będzie problem.
lecz ów rzekł, że ożenek to rzecz nie dla świętego.
– Z babami, królu, kłopot, a mnie spokoju trzeba.
Daj mi wygodne buty, a ci przychylę nieba.
Gdy dostał nowe ciżmy i wyciął dwa hołubce,
uczynił, co obiecał, czym bardzo ujął Stwórcę.
Źródlaną wodą skropił lud, króla i mieszczaństwo,
i przy pomocy miecza nawrócił na chrześcijaństwo.
I sceptyk musi przyznać, że wiara czyni cuda.
Uwierzcie w swoje siły, a wiele wam się uda.
Gdy ktoś jak święty Jerzy chce zyskać wieczną sławę,
powinien jak najszybciej wyruszyć na wyprawę.
By walka ze złym smokiem mogła się skończyć dobrze,
niech kupi miecz Ascalon. Bez niego będzie problem.