Tekst: Pajęczyca. Ilustracja: Bożena Szczuka.
Kim jestem?
Wiosną, zimą, także w lecie, każdy robi coś, bo przecież
każdy swoje ma zadanie. Tak jest i tak już zostanie.
Kim ja jestem? Czy mi powiesz? Starczy ciut poszperać w głowie.
Zgadniesz, zanim minie chwilka, bo wskazówek dam ci kilka.
każdy swoje ma zadanie. Tak jest i tak już zostanie.
Kim ja jestem? Czy mi powiesz? Starczy ciut poszperać w głowie.
Zgadniesz, zanim minie chwilka, bo wskazówek dam ci kilka.
Zagadka czwarta
Senne grusze wiatr kołysze,
gwar poranka mąci ciszę.
Kto za oknem głośno wrzeszczy,
gdy ja snu przytulam resztki?
Przyznam, trochę ze mnie śpioszek.
Znowu pada, gdzie kalosze?
Rozbudzone deszczem bratki
wychylają się z rabatki.
Widząc mnie, podnoszą raban:
„Budzik zaspał znów u pana,
a tu problem jest z bławatkiem,
który dziś udaje swatkę.
Nie przejmując się kolcami,
chce umówić nas z różami.
Wyszło, jaki jest bławatek –
niezłe ziółko, a nie kwiatek!
Tu wtrącają się stokrotki:
„Milczcie, bracia! On jest słodki!
Czy na żartach się nie znacie?
Drogie bratki, przesadzacie”.
Idę dalej – znowu kryzys.
„To nie fair! To hańba! Wyzysk!" –
zgodnym chórem krzyczą dalie,
bulwersują się konwalie
(i wtórują im azalie.)
„Ciągle niebo nam zasłania
ten słonecznik, kawał drania.
Dryblas, spaślak, kolubryna...
Zgań go, niech mu zrzednie mina!" .
Odpowiadam: „Trzmiel mi świadkiem –
światła macie pod dostatkiem.
Bez grubiaństwa, więcej manier!
Przesadzacie, drogie panie”.
W odpowiedzi głośniej krzyczą,
z moim zdaniem się nie licząc.
Cóż, rozglądam się dokoła,
skoro taka roślin wola...
Mówię zwolna, ciut z przekąsem,
uśmiechając się pod wąsem:
„Drogie kwiaty, co mi wadzi,
będę musiał was przesadzić”…
Blady strach padł na rabatki,
w mig umilkły wszystkie kwiatki,
lecz już w małą później chwilkę
korygują swą pomyłkę:
"Kierowniku, bez paniki,
daruj nam te głupie krzyki.
Rozum umiar podpowiada –
lepiej z pracą nie przesadzać!”.
gwar poranka mąci ciszę.
Kto za oknem głośno wrzeszczy,
gdy ja snu przytulam resztki?
Przyznam, trochę ze mnie śpioszek.
Znowu pada, gdzie kalosze?
Rozbudzone deszczem bratki
wychylają się z rabatki.
Widząc mnie, podnoszą raban:
„Budzik zaspał znów u pana,
a tu problem jest z bławatkiem,
który dziś udaje swatkę.
Nie przejmując się kolcami,
chce umówić nas z różami.
Wyszło, jaki jest bławatek –
niezłe ziółko, a nie kwiatek!
Tu wtrącają się stokrotki:
„Milczcie, bracia! On jest słodki!
Czy na żartach się nie znacie?
Drogie bratki, przesadzacie”.
Idę dalej – znowu kryzys.
„To nie fair! To hańba! Wyzysk!" –
zgodnym chórem krzyczą dalie,
bulwersują się konwalie
(i wtórują im azalie.)
„Ciągle niebo nam zasłania
ten słonecznik, kawał drania.
Dryblas, spaślak, kolubryna...
Zgań go, niech mu zrzednie mina!" .
Odpowiadam: „Trzmiel mi świadkiem –
światła macie pod dostatkiem.
Bez grubiaństwa, więcej manier!
Przesadzacie, drogie panie”.
W odpowiedzi głośniej krzyczą,
z moim zdaniem się nie licząc.
Cóż, rozglądam się dokoła,
skoro taka roślin wola...
Mówię zwolna, ciut z przekąsem,
uśmiechając się pod wąsem:
„Drogie kwiaty, co mi wadzi,
będę musiał was przesadzić”…
Blady strach padł na rabatki,
w mig umilkły wszystkie kwiatki,
lecz już w małą później chwilkę
korygują swą pomyłkę:
"Kierowniku, bez paniki,
daruj nam te głupie krzyki.
Rozum umiar podpowiada –
lepiej z pracą nie przesadzać!”.
Jestem...
ogrodnikiem.