Tekst: Bogumił Zając. Ilustracje: Bożena Szczuka.
Kangur
Kangur spod Sydney wygrał wycieczkę
do kraju, w którym zimniej troszeczkę.
Spakował same cenne przedmioty;
już na lotnisku pierwsze kłopoty.
– Proszę dać bagaż do prześwietlenia!
– Mam tylko torbę. Od urodzenia.
Nie da się odpiąć, bo pewnie wiecie,
kangur i torba – zawsze w pakiecie.
Poleciał w końcu na śnieżną górę,
był na jej szczycie pierwszym kangurem.
Cieszą go wielce górskie widoki,
a jeszcze bardziej narciarskie skoki.
Jeden za drugim skaczą narciarze,
kto dziś najlepszy? – czas to pokaże.
Na progu staje zawodnik nowy,
oddaje piękny skok konkursowy.
– Czyżby to Małysz skakał ponownie?
– To coś ma ogon, tyle wam powiem.
– Leci i leci, choć nie jest ptakiem,
to kangur przecież, a on jest ssakiem.
– Ja już nie patrzę, zamykam oczy,
za chwilę torbacz skocznię przeskoczy.
Skończy ten wybryk złamanym karkiem…
Nie, on popisał się telemarkiem.
Same dwudziestki – nota marzenie,
a na trybunach wręcz uwielbienie.
Jednak ocenę anulowano,
błędów technicznych się doszukano,
bo z tak długimi dwiema stopami,
nasz as nie skakał razem z nartami!
Jak widać kangur, nawet uroczy,
sędziemu nie jest w stanie podskoczyć.
Nawet i torbacz pójdzie z torbami,
z takimi mierząc się przepisami.
Na nic protesty i odwołanie.
– To skandal! Wolę już w dal skakanie!
Poskaczę sobie dla przyjemności,
zająca z żabą zaproszę w gości.
do kraju, w którym zimniej troszeczkę.
Spakował same cenne przedmioty;
już na lotnisku pierwsze kłopoty.
– Proszę dać bagaż do prześwietlenia!
– Mam tylko torbę. Od urodzenia.
Nie da się odpiąć, bo pewnie wiecie,
kangur i torba – zawsze w pakiecie.
Poleciał w końcu na śnieżną górę,
był na jej szczycie pierwszym kangurem.
Cieszą go wielce górskie widoki,
a jeszcze bardziej narciarskie skoki.
Jeden za drugim skaczą narciarze,
kto dziś najlepszy? – czas to pokaże.
Na progu staje zawodnik nowy,
oddaje piękny skok konkursowy.
– Czyżby to Małysz skakał ponownie?
– To coś ma ogon, tyle wam powiem.
– Leci i leci, choć nie jest ptakiem,
to kangur przecież, a on jest ssakiem.
– Ja już nie patrzę, zamykam oczy,
za chwilę torbacz skocznię przeskoczy.
Skończy ten wybryk złamanym karkiem…
Nie, on popisał się telemarkiem.
Same dwudziestki – nota marzenie,
a na trybunach wręcz uwielbienie.
Jednak ocenę anulowano,
błędów technicznych się doszukano,
bo z tak długimi dwiema stopami,
nasz as nie skakał razem z nartami!
Jak widać kangur, nawet uroczy,
sędziemu nie jest w stanie podskoczyć.
Nawet i torbacz pójdzie z torbami,
z takimi mierząc się przepisami.
Na nic protesty i odwołanie.
– To skandal! Wolę już w dal skakanie!
Poskaczę sobie dla przyjemności,
zająca z żabą zaproszę w gości.