Tekst: Bogumił Zając. Ilustracja: Bożena Szczuka.
Kameleon
Mieszkał w dżungli kameleon,
przez przyjaciół zwany Leon.
Miał on walor nad walory:
zmieniać umiał swe kolory.
Gdy przez zebrę kroczył śmiało,
raz był czarny, raz na biało.
W piasku żółty, a nad morzem
w morskiej wody był kolorze.
W różach robił się różowy,
zaś w winnicy fioletowy.
Nawet gdy był zawstydzony,
w trawie kolor miał zielony.
Leon sądził, że jest brzydki –
duża głowa, szczupłe łydki.
Stąd też często zmieniał barwy,
tak jak malarz swoje farby.
Raz, chcąc skrócić sobie drogę,
z drzewa skoczył – skręcił nogę.
– Help! Pomocy! Help! Ratunku!
Potrzebuję opatrunku!
Uratujcie moje zdrowie,
niech ktoś wezwie pogotowie!
Cztery małpy na sygnale
przez gąszcz dżungli szły wytrwale.
W końcu wpadły we frustrację:
– Gdzie ten Leon? Gdzie jest pacjent?
Ten zaś, w barwie otoczenia
– nie rzucając nawet cienia –
siedział cicho w gęstych krzakach,
chociaż z bólu chciał zapłakać.
W mig rozeszła się wiadomość,
że potrzebna pilna pomoc.
Już na nogach pół Afryki –
nie znaleźli. Nagle krzyki!
– Ej, uważaj z takim zadkiem!
(tygrys usiadł nań przypadkiem).
Małpi lekarz nogę zbadał:
– Gips na miesiąc – krótka rada.
Dalej, małpy, dawać nosze,
pędem do szpitala proszę.
Miesiąc czekał go leżenia,
miał więc czas na przemyślenia:
Źle, gdy ktoś się siebie wstydzi.
Od dziś niech mnie każdy widzi!
przez przyjaciół zwany Leon.
Miał on walor nad walory:
zmieniać umiał swe kolory.
Gdy przez zebrę kroczył śmiało,
raz był czarny, raz na biało.
W piasku żółty, a nad morzem
w morskiej wody był kolorze.
W różach robił się różowy,
zaś w winnicy fioletowy.
Nawet gdy był zawstydzony,
w trawie kolor miał zielony.
Leon sądził, że jest brzydki –
duża głowa, szczupłe łydki.
Stąd też często zmieniał barwy,
tak jak malarz swoje farby.
Raz, chcąc skrócić sobie drogę,
z drzewa skoczył – skręcił nogę.
– Help! Pomocy! Help! Ratunku!
Potrzebuję opatrunku!
Uratujcie moje zdrowie,
niech ktoś wezwie pogotowie!
Cztery małpy na sygnale
przez gąszcz dżungli szły wytrwale.
W końcu wpadły we frustrację:
– Gdzie ten Leon? Gdzie jest pacjent?
Ten zaś, w barwie otoczenia
– nie rzucając nawet cienia –
siedział cicho w gęstych krzakach,
chociaż z bólu chciał zapłakać.
W mig rozeszła się wiadomość,
że potrzebna pilna pomoc.
Już na nogach pół Afryki –
nie znaleźli. Nagle krzyki!
– Ej, uważaj z takim zadkiem!
(tygrys usiadł nań przypadkiem).
Małpi lekarz nogę zbadał:
– Gips na miesiąc – krótka rada.
Dalej, małpy, dawać nosze,
pędem do szpitala proszę.
Miesiąc czekał go leżenia,
miał więc czas na przemyślenia:
Źle, gdy ktoś się siebie wstydzi.
Od dziś niech mnie każdy widzi!