Tekst: Jacek Londyn. Ilustracja: Leonek Dawińczyk.
Kalosze
Stały w sieni dwa kalosze.
Jeden rzekł drugiemu: „Proszę,
spójrz za okno – pada deszczyk.
Czas wyjść na dwór, ruszaj pierwszy!”.
„Spacer w deszczu? Pomysł marny.
Ja nie znoszę takiej aury.
Dzisiaj w domu będę siedział” –
drugi kalosz odpowiedział.
Pierwszy nadal nań nastawał.
„W deszczu fajna jest zabawa.
Można skakać przez kałuże…
Chodź, nie będę czekał dłużej!”.
Drugi jednak był uparty.
„Skoki w deszczu? Kiepskie żarty.
Wyjdźmy, kiedy będzie słońce,
poopalać się na łące”.
Pierwszy rzekł: „Ja się nie bawię.
W upał mamy siedzieć w trawie?
Nie ma mowy, mój kolego.
Nie namówisz mnie do tego”.
Jeden wyjść chciał, drugi zostać.
Przeminęła szybko wiosna,
przeszło lato, jesień, zima –
ich niezgoda w domu trzyma.
Żaden zdania nie chce zmienić,
całe życie spędzą w sieni.
Skąd kaloszy ciągłe swary?
Są, niestety, nie do pary.
Jeden rzekł drugiemu: „Proszę,
spójrz za okno – pada deszczyk.
Czas wyjść na dwór, ruszaj pierwszy!”.
„Spacer w deszczu? Pomysł marny.
Ja nie znoszę takiej aury.
Dzisiaj w domu będę siedział” –
drugi kalosz odpowiedział.
Pierwszy nadal nań nastawał.
„W deszczu fajna jest zabawa.
Można skakać przez kałuże…
Chodź, nie będę czekał dłużej!”.
Drugi jednak był uparty.
„Skoki w deszczu? Kiepskie żarty.
Wyjdźmy, kiedy będzie słońce,
poopalać się na łące”.
Pierwszy rzekł: „Ja się nie bawię.
W upał mamy siedzieć w trawie?
Nie ma mowy, mój kolego.
Nie namówisz mnie do tego”.
Jeden wyjść chciał, drugi zostać.
Przeminęła szybko wiosna,
przeszło lato, jesień, zima –
ich niezgoda w domu trzyma.
Żaden zdania nie chce zmienić,
całe życie spędzą w sieni.
Skąd kaloszy ciągłe swary?
Są, niestety, nie do pary.