Tekst: Bogumił Zając. Ilustracja: Bożena Szczuka.
Gonitwa
Pewien zajączek, jak to zające,
kicał radośnie po wielkiej łące.
Kiedy zachwycał się pięknym kwiatkiem,
zerknął za siebie całkiem przypadkiem,
a tam wilk pędził w jego kierunku.
Co było począć? Znikąd ratunku!
Żeby choć jakaś nora czy jama,
żadnej kryjówki – zupełny dramat.
Zając więc sadził susa za susem,
w dali zobaczył raj – leśną głuszę.
Spojrzał za siebie i mało nie padł,
wróg coraz bliżej, biegł niczym gepard.
Szarak przyspieszył, pomknął jak strzała,
już ściana lasu przed nim widniała.
Zerknął raz jeszcze i struchlał cały,
nogi jak uciął, nieść go przestały.
Odległość mała, wręcz całkiem bliska,
już widać ostre zęby wilczyska.
Zając na trawę padł wycieńczony,
ledwo wydusił błagalne tony:
– Złój skórę, obij! Niech niedomagam,
lecz życie daruj, o jedno błagam,
bo moja żona – uwierz na słowo –
jeszcze za młoda, by zostać wdową!
Wilk przerwał prośby głosem dość srogim:
– Zamilknij wreszcie, nie toruj drogi!
Sam siebie obij, a mi tymczasem
śpieszno się znaleźć za tamtym lasem.
Pędzę, bo zaraz zamkną kwiaciarnię,
jeśli nie zdążę, to… skończę marnie.
Dziś urodziny są mojej żony,
a już z prezentem jestem spóźniony!
kicał radośnie po wielkiej łące.
Kiedy zachwycał się pięknym kwiatkiem,
zerknął za siebie całkiem przypadkiem,
a tam wilk pędził w jego kierunku.
Co było począć? Znikąd ratunku!
Żeby choć jakaś nora czy jama,
żadnej kryjówki – zupełny dramat.
Zając więc sadził susa za susem,
w dali zobaczył raj – leśną głuszę.
Spojrzał za siebie i mało nie padł,
wróg coraz bliżej, biegł niczym gepard.
Szarak przyspieszył, pomknął jak strzała,
już ściana lasu przed nim widniała.
Zerknął raz jeszcze i struchlał cały,
nogi jak uciął, nieść go przestały.
Odległość mała, wręcz całkiem bliska,
już widać ostre zęby wilczyska.
Zając na trawę padł wycieńczony,
ledwo wydusił błagalne tony:
– Złój skórę, obij! Niech niedomagam,
lecz życie daruj, o jedno błagam,
bo moja żona – uwierz na słowo –
jeszcze za młoda, by zostać wdową!
Wilk przerwał prośby głosem dość srogim:
– Zamilknij wreszcie, nie toruj drogi!
Sam siebie obij, a mi tymczasem
śpieszno się znaleźć za tamtym lasem.
Pędzę, bo zaraz zamkną kwiaciarnię,
jeśli nie zdążę, to… skończę marnie.
Dziś urodziny są mojej żony,
a już z prezentem jestem spóźniony!