Tekst: Edyta Tosza. Ilustracja: Pan Zygzak.
Dyliżans
Przez miasteczko mknie dyliżans
w szóstkę koni zaprzężony:
szeryf, siedząc, w nim się kiwa
oraz jego wnuczek Johny.
Jest tam również pewna dama,
co kapelusz ma niebieski,
suknię pełną fałd i falban,
ptaszka, kotka i dwa pieski.
W rogu śpi dżentelmen młody
z bródką i spiczastym wąsem,
który – pewnie dla urody –
osobliwie jest błyszczący.
Gdy ostatni dom mijają,
pan woźnica ściąga lejce –
ledwo ustrzegł się przed strzałą
wymierzoną w jego serce.
Budzi to panikę dużą
(bo to przecież nie zabawa!) –
robi im się słabo, duszno,
mdleją dama i stróż prawa.
Tradycyjnie, zły Indianin
maczał w tej napaści ręce...
– Poszło świetnie! Na dziś koniec! –
Uf!... To tylko kręcą western!
w szóstkę koni zaprzężony:
szeryf, siedząc, w nim się kiwa
oraz jego wnuczek Johny.
Jest tam również pewna dama,
co kapelusz ma niebieski,
suknię pełną fałd i falban,
ptaszka, kotka i dwa pieski.
W rogu śpi dżentelmen młody
z bródką i spiczastym wąsem,
który – pewnie dla urody –
osobliwie jest błyszczący.
Gdy ostatni dom mijają,
pan woźnica ściąga lejce –
ledwo ustrzegł się przed strzałą
wymierzoną w jego serce.
Budzi to panikę dużą
(bo to przecież nie zabawa!) –
robi im się słabo, duszno,
mdleją dama i stróż prawa.
Tradycyjnie, zły Indianin
maczał w tej napaści ręce...
– Poszło świetnie! Na dziś koniec! –
Uf!... To tylko kręcą western!