Tekst: Edyta Tosza. Ilustracja: Bożena Szczuka.
Wierszyk dedykuję kochanej Cioci Marysi oraz Rodzince Dudusia.
DUDUŚ
Przed oczami coś mi fruwa...
Ja cię kręcę – to papuga!
Jestem właśnie w domu cioci,
która dziś Dudusia gości.
Teraz po kredensie chodzi,
coś trzymając w wielkim dziobie.
Pewnie chce się z tym przelecieć,
przysiąść tam, na parapecie,
by do innych ptaków wołać:
– Patrzcie, oto zdobycz moja!
Co to jednak jest – nie widzę,
jestem bowiem krótkowidzem,
więc gdy rzeczy się oddalą,
muszę ufać okularom,
które zwykle mam przy sobie –
gdzieś w kieszeni albo w torbie.
Zaraz zatem po nie sięgam –
chyba... ich tam... nie ma... jednak...
Pytam ciocię, Jasia, Krzysia,
czy widzieli gdzieś je dzisiaj.
– Ktoś coś z nimi zrobić musiał...
Zerkam znowu na Dudusia
i podchodzę bardzo blisko...
W okularach jest ptaszysko!
Ja cię kręcę – to papuga!
Jestem właśnie w domu cioci,
która dziś Dudusia gości.
Teraz po kredensie chodzi,
coś trzymając w wielkim dziobie.
Pewnie chce się z tym przelecieć,
przysiąść tam, na parapecie,
by do innych ptaków wołać:
– Patrzcie, oto zdobycz moja!
Co to jednak jest – nie widzę,
jestem bowiem krótkowidzem,
więc gdy rzeczy się oddalą,
muszę ufać okularom,
które zwykle mam przy sobie –
gdzieś w kieszeni albo w torbie.
Zaraz zatem po nie sięgam –
chyba... ich tam... nie ma... jednak...
Pytam ciocię, Jasia, Krzysia,
czy widzieli gdzieś je dzisiaj.
– Ktoś coś z nimi zrobić musiał...
Zerkam znowu na Dudusia
i podchodzę bardzo blisko...
W okularach jest ptaszysko!