Tekst: Jacek Londyn. Ilustracje: Bożena Szczuka.
Czapka pilotka i mały marzyciel
Ze sto pierwszego piętra wieżowca
– mogę dać słowo, że to nie plotka –
z uchylonego przez wietrzyk okna
hop! wyskoczyła czapka pilotka.
Miała od dawna dość życia w szafie
– ściśnięta w kącie jak śledzik w beczce –
nic więc dziwnego, szczególnie latem,
że ją ciągnęła otwarta przestrzeń.
Szybko rozpięła pasek pod brodą
i, wywinąwszy do góry daszek,
żądna spotkania z wielką przygodą,
wzbiła się w chmury lekko jak ptaszek.
Z werwą kręciły się nauszniki
szalonym lotem zdziwione mile,
wiatr świstał w takt mu znanej muzyki,
przyziemne sprawy zostały w tyle.
– mogę dać słowo, że to nie plotka –
z uchylonego przez wietrzyk okna
hop! wyskoczyła czapka pilotka.
Miała od dawna dość życia w szafie
– ściśnięta w kącie jak śledzik w beczce –
nic więc dziwnego, szczególnie latem,
że ją ciągnęła otwarta przestrzeń.
Szybko rozpięła pasek pod brodą
i, wywinąwszy do góry daszek,
żądna spotkania z wielką przygodą,
wzbiła się w chmury lekko jak ptaszek.
Z werwą kręciły się nauszniki
szalonym lotem zdziwione mile,
wiatr świstał w takt mu znanej muzyki,
przyziemne sprawy zostały w tyle.
Zabawa pewnie trwałaby dłużej,
ale uważny promyczek słońca,
wskazał pilotce szare podwórze,
ławkę, a na niej smutnego chłopca.
W życiu nie zawsze idzie jak z płatka –
zły los uparcie piętrzy przeszkody,
w szkole na matmie kolejna wpadka,
chociaż się starasz, nic nie wychodzi.
Marzeniem chłopca było latanie,
raz nawet podjął odważną próbę,
ale lot z drzewa skończył się marnie –
złamaniem ręki i wielkim guzem.
– Marzenia skrzydeł miały mi dodać,
a tu nic, nawet marnego pióra.
Pod gipsem swędzi, rozbita głowa…
Czy jest możliwe coś więcej wskórać?
– Nic nie przychodzi ot tak, od razu.
Czapeczka miękko spadła na ławkę.
– Kiedyś, gdy skończysz kurs pilotażu,
spełnienie marzeń stanie się łatwe.
A dziś… zakręcę w mig nausznikiem,
ty zamknij oczy, włóż mnie na głowę.
Trzymasz się? Naprzód!... Mały marzyciel
wzbił się pod chmury jak odrzutowiec.
ale uważny promyczek słońca,
wskazał pilotce szare podwórze,
ławkę, a na niej smutnego chłopca.
W życiu nie zawsze idzie jak z płatka –
zły los uparcie piętrzy przeszkody,
w szkole na matmie kolejna wpadka,
chociaż się starasz, nic nie wychodzi.
Marzeniem chłopca było latanie,
raz nawet podjął odważną próbę,
ale lot z drzewa skończył się marnie –
złamaniem ręki i wielkim guzem.
– Marzenia skrzydeł miały mi dodać,
a tu nic, nawet marnego pióra.
Pod gipsem swędzi, rozbita głowa…
Czy jest możliwe coś więcej wskórać?
– Nic nie przychodzi ot tak, od razu.
Czapeczka miękko spadła na ławkę.
– Kiedyś, gdy skończysz kurs pilotażu,
spełnienie marzeń stanie się łatwe.
A dziś… zakręcę w mig nausznikiem,
ty zamknij oczy, włóż mnie na głowę.
Trzymasz się? Naprzód!... Mały marzyciel
wzbił się pod chmury jak odrzutowiec.