Tekst: Jacek Londyn. Ilustracje: Bożena Szczuka.
Anioł Smołek
Smołek mieszał smołę w kotle,
umorusał się okropnie,
czarny pot mu kapał z czoła –
nie jest łatwa diabła dola!
– Ech, do czarta! – mruczał wściekle.
– Mam już dosyć pracy w piekle.
Choć wciąż tyram, biedę klepię;
w niebie jest o niebo lepiej!
Tutaj zaduch, ogień, smoła…
Chciałbym zmienić się w anioła.
Nim wymówił to życzenie,
rozstąpiły się płomienie.
Chudy starzec stanął obok,
w białej szacie, z długą brodą,
i rzekł miło: – Cześć, diabełku!
Słyszę, że ci źle w piekiełku.
Mówią, że masz dobre serce
i nikogo krzywdzić nie chcesz.
Wszystkim byś przychylał nieba –
takich tutaj nie potrzeba.
Wiem, że wolisz z ludźmi gadać
niźli ich do kotła wsadzać
albo wieść na pokuszenie…
Spełnię przeto twe życzenie.
Chytrze się rozejrzał wkoło,
po czym oblał czarta smołą
i obsypał białym pierzem.
– Cud prawdziwy! Przyznam szczerze,
że wątpiłem, czy podołam
z diabła zmienić cię w anioła.
Tylko skrzydeł brak… Powiemy,
że zgubiłeś je na ziemi.
W niebie się załatwi nowe;
teraz czapkę włóż na głowę,
żeby zakryć czarcie rogi.
Nie stój! Szykuj się do drogi.
umorusał się okropnie,
czarny pot mu kapał z czoła –
nie jest łatwa diabła dola!
– Ech, do czarta! – mruczał wściekle.
– Mam już dosyć pracy w piekle.
Choć wciąż tyram, biedę klepię;
w niebie jest o niebo lepiej!
Tutaj zaduch, ogień, smoła…
Chciałbym zmienić się w anioła.
Nim wymówił to życzenie,
rozstąpiły się płomienie.
Chudy starzec stanął obok,
w białej szacie, z długą brodą,
i rzekł miło: – Cześć, diabełku!
Słyszę, że ci źle w piekiełku.
Mówią, że masz dobre serce
i nikogo krzywdzić nie chcesz.
Wszystkim byś przychylał nieba –
takich tutaj nie potrzeba.
Wiem, że wolisz z ludźmi gadać
niźli ich do kotła wsadzać
albo wieść na pokuszenie…
Spełnię przeto twe życzenie.
Chytrze się rozejrzał wkoło,
po czym oblał czarta smołą
i obsypał białym pierzem.
– Cud prawdziwy! Przyznam szczerze,
że wątpiłem, czy podołam
z diabła zmienić cię w anioła.
Tylko skrzydeł brak… Powiemy,
że zgubiłeś je na ziemi.
W niebie się załatwi nowe;
teraz czapkę włóż na głowę,
żeby zakryć czarcie rogi.
Nie stój! Szykuj się do drogi.
Uniósł diabła i ruszyli,
w niebie byli już po chwili.
W bramie nocny stróż-aniołek
stwierdził: – Coś tu czuję smołę.
Rzekł mu na to dobry anioł:
– Pewnie dachy naprawiają.
Wiem, że stan rajskiej altany
był od dawna opłakany.
Chcę przedstawić ci nowego.
Anioł Smołek jest od tego,
by naprawę nadzorował.
To fachowiec, tęga głowa.
Smołę w każdej zna postaci,
więc wspomoże w pracach braci,
bo komisja budowlana,
dała tylko czas do rana.
– Wchodźcie szybko – rzekł im strażnik –
skoro termin aż tak nagli.
Choć ja w raju w deszcz nie wierzę,
niech nam Smołek dachów strzeże.
***
Od tej pory dobry diabeł
w niebie stałą ma posadę.
Pana Boga nic nie zraża,
że wprost z piekła ma dekarza.