Koń psu opowiadał: – Cieszę się niezmiernie, bo kuzyn ze Stanów ma zagrać w westernie. – Mógłby mnie polecić? – Psu przyszło do głowy. – Pewnie, możesz śmiało być pieskiem preriowym.
Żarcik był krótki, więc na dokładkę coś długiego.
Uważny czytelnik zapamiętał, że kuzyn konia miał zagrać w westernie.
– Western? Co to takiego? – Już odpowiadam na jego pytanie. To gatunek filmu (najczęściej amerykańskiego), którego akcja dzieje się na Dzikim Zachodzie.
– A co to takiego ten Dziki Zachód? – Znów odpowiadam, na wszelki wypadek, gdyby ktoś zapytał. Otóż tak określano zachodnie tereny USA w XIX i na początku XX wieku. Westerny przedstawiają historie, w których roi się od Indian, kowbojów, bandytów napadających na dyliżansy i banki oraz walczących z nimi dzielnych szeryfów. Pełno w nich strzelanin oraz konnych pościgów na prerii. Bez koni nie byłoby Dzikiego Zachodu i westernów. Można powiedzieć, że to ich naturalne środowisko. Zagranie konia w westernie jest dla konia przysłowiową bułką z masłem.
Zdecydowanie trudniejsze zadanie czeka psa – kandydata do roli pieska preriowego, nazywanego również nieświszczukiem. Już samo upodobnienie się do osobnika przypominającego wiewiórkę może sprawić psu trudność. Do takiej roli nie każdy czworonóg się nadaje. Startujący w castingu powinien spełniać określone wymogi – musi być, jak na pieska preriowego przystało, niewielkiego wzrostu (ok. 40 cm) oraz charakteryzować się zwartą budową i krótką szczęką. Krótko mówiąc, powinien wyglądać jak na zdjęciu poniżej:
Co może pomóc psu w zdobyciu roli?
Po pierwsze ogon. To, że u pieska preriowego jest krótki (ok. 10 cm) dla niektórych psów może być utrudnieniem, ale… od czego jest charakteryzator? Po drugie głos. Nieświszczuki wydają w chwili zagrożenia odgłosy przypominające szczekanie. Każdy pies potrafi to zagrać. Hau, hau!