Tekst: Jacek Londyn. Ilustracje: Bożena Szczuka.
Przygody Duszka Straszka 8
Duszek Straszek i Złodziejka
Straszek zerknął na zegarek.
– Siódma, a tu taki rejwach?
Trudno – rzekł – już lepiej wstanę,
rzecz jest raczej niecodzienna.
Jął się przysłuchiwać dobrze
głośnym szlochom, skargom, żalom.
Oj! Poważny był to problem,
cóż się bowiem okazało?
Gdy zabawki spały słodko,
a na niebie księżyc świecił,
jakiś rabuś wszedł przez okno
i skradł mnóstwo cennych rzeczy.
Prócz wisiorka, pięknej broszy,
pawich piórek i kolczyków,
zniknął także srebrny grosik
i medale żołnierzyków.
– Eh! – rzekł Straszek – Dziś nie pośpię,
będę czuwał aż do ranka.
Niech się zjawią nocni goście,
to ich spotka niespodzianka!
Włożył kaptur, białe szaty
i odkurzył trupią czaszkę.
O północy wyszedł z szafy,
spoglądając wokół bacznie.
Czas upływał, przyszła czwarta,
a tu nic, żywego ducha,
licha, ni innego czarta –
Straszek nie śpi, czuwa, słucha.
Sen go zaczął morzyć wreszcie
i zasnuwać mgiełką oczy,
gdy przez okno bezszelestnie
ktoś do środka nagle wskoczył.
Chustkę czarną miał na głowie,
z szablą w ręku stał w rozkroku,
złoty kolczyk trzymał w dziobie
i przepaskę miał na oku.
– Siódma, a tu taki rejwach?
Trudno – rzekł – już lepiej wstanę,
rzecz jest raczej niecodzienna.
Jął się przysłuchiwać dobrze
głośnym szlochom, skargom, żalom.
Oj! Poważny był to problem,
cóż się bowiem okazało?
Gdy zabawki spały słodko,
a na niebie księżyc świecił,
jakiś rabuś wszedł przez okno
i skradł mnóstwo cennych rzeczy.
Prócz wisiorka, pięknej broszy,
pawich piórek i kolczyków,
zniknął także srebrny grosik
i medale żołnierzyków.
– Eh! – rzekł Straszek – Dziś nie pośpię,
będę czuwał aż do ranka.
Niech się zjawią nocni goście,
to ich spotka niespodzianka!
Włożył kaptur, białe szaty
i odkurzył trupią czaszkę.
O północy wyszedł z szafy,
spoglądając wokół bacznie.
Czas upływał, przyszła czwarta,
a tu nic, żywego ducha,
licha, ni innego czarta –
Straszek nie śpi, czuwa, słucha.
Sen go zaczął morzyć wreszcie
i zasnuwać mgiełką oczy,
gdy przez okno bezszelestnie
ktoś do środka nagle wskoczył.
Chustkę czarną miał na głowie,
z szablą w ręku stał w rozkroku,
złoty kolczyk trzymał w dziobie
i przepaskę miał na oku.
Straszek poznał czarną srokę.
– Zaraz jej napędzę stracha –
mruknął, groźnie łypnął okiem,
po czym czaszką jej pomachał.
Sroce z rąk wypadła szabla,
on zaś, robiąc wygibasy,
krzyknął: – Oddaj, co ukradłaś,
bo co noc cię będę straszył!
Przerażone tym ptaszysko
do kryjówki poleciało,
i zwróciło wkrótce wszystko,
nawet więcej niż zabrało.
Straszek mruknął jej nad uchem:
– Zapamiętaj, kraść nie wolno! –
a gdy okazała skruchę,
wnet wypuścił ją wolność.
– Zaraz jej napędzę stracha –
mruknął, groźnie łypnął okiem,
po czym czaszką jej pomachał.
Sroce z rąk wypadła szabla,
on zaś, robiąc wygibasy,
krzyknął: – Oddaj, co ukradłaś,
bo co noc cię będę straszył!
Przerażone tym ptaszysko
do kryjówki poleciało,
i zwróciło wkrótce wszystko,
nawet więcej niż zabrało.
Straszek mruknął jej nad uchem:
– Zapamiętaj, kraść nie wolno! –
a gdy okazała skruchę,
wnet wypuścił ją wolność.
Szablą sprawnie zrobił młynka,
tak jak tylko duch potrafi,
po czym, nim minęła chwilka,
spał już smacznie w głębi szafy.
tak jak tylko duch potrafi,
po czym, nim minęła chwilka,
spał już smacznie w głębi szafy.