Tekst: Jacek Londyn.
Przedszkolny horrorek
Jedna pani drugiej pani
powiedziała o tej trzeciej,
że je dzieci z migdałkami,
więc migdały od niej lepiej
trzymać z dala, na co pani
druga rzekła pani pierwszej,
że nic nie wie i cygani,
bo ta trzecia pani wcześniej
zjadła dzieci z majerankiem,
pieprzem i drobinką soli,
a z pewnością Maję z Jankiem,
co mieszkali gdzieś na Woli.
– Dosyć – trzecia się wtrąciła –
same głupstwa tu pleciecie.
Dzieci były z Tarchomina,
a je zjadłam w galarecie.
– Były smaczne? – wiedzieć chciała
pierwsza pani. – Wprost bajecznie –
rzekła trzecia, i dodała:
– Tak smakują te niegrzeczne.
– A jak grzeczne? – pyta nagle
druga pani. – Z nimi bieda,
rosną w ustach, stają w gardle…
ich w ogóle jeść się nie da –
mówi trzecia (przedszkolanka),
łyka ślinkę i dodaje:
– Już dziewiąta, czas śniadanka.
Dziś niegrzeczny brzdąc w śmietanie.
powiedziała o tej trzeciej,
że je dzieci z migdałkami,
więc migdały od niej lepiej
trzymać z dala, na co pani
druga rzekła pani pierwszej,
że nic nie wie i cygani,
bo ta trzecia pani wcześniej
zjadła dzieci z majerankiem,
pieprzem i drobinką soli,
a z pewnością Maję z Jankiem,
co mieszkali gdzieś na Woli.
– Dosyć – trzecia się wtrąciła –
same głupstwa tu pleciecie.
Dzieci były z Tarchomina,
a je zjadłam w galarecie.
– Były smaczne? – wiedzieć chciała
pierwsza pani. – Wprost bajecznie –
rzekła trzecia, i dodała:
– Tak smakują te niegrzeczne.
– A jak grzeczne? – pyta nagle
druga pani. – Z nimi bieda,
rosną w ustach, stają w gardle…
ich w ogóle jeść się nie da –
mówi trzecia (przedszkolanka),
łyka ślinkę i dodaje:
– Już dziewiąta, czas śniadanka.
Dziś niegrzeczny brzdąc w śmietanie.