Tekst: Pajęczyca. Ilustracje: Leonek Dawińczyk.
Potwór
Las dziś pachnie borowikiem,
Jadźka bieży więc z koszykiem,
lecz już wkrótce, z zagajnika,
panna wraca... bez koszyka.
„Co się stało?” – pyta Krzycho.
„W leśnej norze warczy licho!
Oczy płoną mu jak świece,
jak wygląda, nie chcę wiedzieć”.
Jadźka bieży więc z koszykiem,
lecz już wkrótce, z zagajnika,
panna wraca... bez koszyka.
„Co się stało?” – pyta Krzycho.
„W leśnej norze warczy licho!
Oczy płoną mu jak świece,
jak wygląda, nie chcę wiedzieć”.
Krzyś Jaśkowi opowiada:
„Jadźka to strachliwa baba...
Uciekała, aż dudniło,
bo ją licho pogoniło”.
Jaś, choć młodzian wielkiej krzepy,
trochę tchórzem jest, niestety.
Na te wieści daje nogę –
nie chce lichu wchodzić w drogę.
W domu mówi o potworze:
„Niech ratuje się, kto może!”.
„Co ty pleciesz?” – gani siostra.
„Kasiu, lepiej w domu zostań!
Potwór straszny, że aż zgroza.
Nie wychylaj z chaty nosa”.
„Jadźka to strachliwa baba...
Uciekała, aż dudniło,
bo ją licho pogoniło”.
Jaś, choć młodzian wielkiej krzepy,
trochę tchórzem jest, niestety.
Na te wieści daje nogę –
nie chce lichu wchodzić w drogę.
W domu mówi o potworze:
„Niech ratuje się, kto może!”.
„Co ty pleciesz?” – gani siostra.
„Kasiu, lepiej w domu zostań!
Potwór straszny, że aż zgroza.
Nie wychylaj z chaty nosa”.
Kasia dzwoni do sąsiada:
„W lesie potwór Jadźkę napadł!”.
Sąsiad biegnie do sołtysa.
Wkrótce cała okolica
opisuje złego gada,
co niewinne panny zjada.
Głośno we wsi o potworze,
który mieszka w ciemnej norze.
Narobili ludzie krzyku:
„Wielka paszcza, kłów bez liku”.
Sołtys drapie się po brodzie.
„Cóż... rycerze już nie w modzie,
więc ruszajmy na wyprawę,
by załatwić z bestią sprawę.
Zawołajcie mi tu Zdzicha,
co się dobrze zna na lichach”.
„W lesie potwór Jadźkę napadł!”.
Sąsiad biegnie do sołtysa.
Wkrótce cała okolica
opisuje złego gada,
co niewinne panny zjada.
Głośno we wsi o potworze,
który mieszka w ciemnej norze.
Narobili ludzie krzyku:
„Wielka paszcza, kłów bez liku”.
Sołtys drapie się po brodzie.
„Cóż... rycerze już nie w modzie,
więc ruszajmy na wyprawę,
by załatwić z bestią sprawę.
Zawołajcie mi tu Zdzicha,
co się dobrze zna na lichach”.
Zdzisław to mężczyzna wielki,
który nosi długie szelki.
Przed przygodą się nie wzbrania:
„Niech to licho! Znajdę drania”.
Nie czekając zatem zmierzchu
pięciu woła swych koleżków
(jak wiadomo, raźniej w paczce ).
Idą szukać bestii strasznej.
który nosi długie szelki.
Przed przygodą się nie wzbrania:
„Niech to licho! Znajdę drania”.
Nie czekając zatem zmierzchu
pięciu woła swych koleżków
(jak wiadomo, raźniej w paczce ).
Idą szukać bestii strasznej.
***
W norze siedzi rudy rysio –
mały kotek, mógłbyś przysiąc.
Zerka, jakby pytał ludzi:
„Czemu znowu ktoś mnie budzi?”,
po czym żółtym ślepkiem mruga
do Zdzisława-wielkoluda.
Tak to właśnie działa plotka,
która zmienia w bestię kotka.
Jak się kończy ta opowieść?
Ten, kto pyta, wnet się dowie.
Zanim snu nadeszła pora,
przygarnęła wieś „potwora”.
Złego słowa nie usłyszy –
tak potwornie straszy... myszy!
W norze siedzi rudy rysio –
mały kotek, mógłbyś przysiąc.
Zerka, jakby pytał ludzi:
„Czemu znowu ktoś mnie budzi?”,
po czym żółtym ślepkiem mruga
do Zdzisława-wielkoluda.
Tak to właśnie działa plotka,
która zmienia w bestię kotka.
Jak się kończy ta opowieść?
Ten, kto pyta, wnet się dowie.
Zanim snu nadeszła pora,
przygarnęła wieś „potwora”.
Złego słowa nie usłyszy –
tak potwornie straszy... myszy!