Tekst: Edyta Tosza. Ilustracja: Bożena Szczuka.
Polny taniec
Pewien gospodarz, co pod Łowiczem
ziemię swą obsiał owsem i żytem,
udał się w pole dość wczesną wiosną,
sprawdzić, czy zboże ładnie wyrosło.
Przy tej okazji spostrzegł, że wkoło
od śpiewu ptaków było wesoło.
Oj, przeszkadzało to rolnikowi -
ptaki wszak zbiorom mogły zaszkodzić!
Sam nie chciał na nie rękami machać,
więc zrobił złego na wróble stracha.
Wyniósł go w pole, a potem czekał,
aż wiatr obudzi w stworze człowieka.
Tak się też stało, lecz strach, o dziwo,
nie chciał być groźny i świat podziwiał.
Tańczył w rytm słodkiej ptasiej melodii,
nie szczędząc w pląsach jedynej nogi.
ziemię swą obsiał owsem i żytem,
udał się w pole dość wczesną wiosną,
sprawdzić, czy zboże ładnie wyrosło.
Przy tej okazji spostrzegł, że wkoło
od śpiewu ptaków było wesoło.
Oj, przeszkadzało to rolnikowi -
ptaki wszak zbiorom mogły zaszkodzić!
Sam nie chciał na nie rękami machać,
więc zrobił złego na wróble stracha.
Wyniósł go w pole, a potem czekał,
aż wiatr obudzi w stworze człowieka.
Tak się też stało, lecz strach, o dziwo,
nie chciał być groźny i świat podziwiał.
Tańczył w rytm słodkiej ptasiej melodii,
nie szczędząc w pląsach jedynej nogi.
Gospodarz tylko westchnął głęboko,
pomyślał chwilę i przymknął oko
na taniec stracha. Potem zaś (z czasem)
sam zaczął robić te wygibasy.
pomyślał chwilę i przymknął oko
na taniec stracha. Potem zaś (z czasem)
sam zaczął robić te wygibasy.