Tekst: Edyta Tosza. Ilustracja: Bożena Szczuka.
Poemat o dziewannie
Tuż przy drodze stoi panna
ze złotymi warkoczami...
Mówią, że to jest dziewanna...
Żółtych kwiatów pełno na niej,
pszczół, motyli oraz chrząszczy
(czasem mrówka też dołączy).
Jej łodygi pną się w górę
i promienie słońca gonią.
Wszyscy to przyznają chórem,
że wzrost jest dziewanny bronią –
w szranki nawet polny wrotycz
stawać nie ma z nią ochoty.
Kiedy lato już się kończy,
dla dziewanny czas nadchodzi,
by pożegnać pola, łąki
i ustąpić je wrzosowi –
wtedy pragnie nieprzytomnie
stać się częścią ciepłych wspomnień.
ze złotymi warkoczami...
Mówią, że to jest dziewanna...
Żółtych kwiatów pełno na niej,
pszczół, motyli oraz chrząszczy
(czasem mrówka też dołączy).
Jej łodygi pną się w górę
i promienie słońca gonią.
Wszyscy to przyznają chórem,
że wzrost jest dziewanny bronią –
w szranki nawet polny wrotycz
stawać nie ma z nią ochoty.
Kiedy lato już się kończy,
dla dziewanny czas nadchodzi,
by pożegnać pola, łąki
i ustąpić je wrzosowi –
wtedy pragnie nieprzytomnie
stać się częścią ciepłych wspomnień.