Tekst: Edyta Tosza. Ilustracja: Bożena Szczuka.
O tym, co widać przez okno w poddaszu, gdy się zmruży oko
Przez okno w poddaszu, kiedy zmrużyć oko,
widać grube drzewo. W nim – dziuplę głęboką,
z której wyłaniają się maleńkie buzie.
Skrzaty to zapewne, bo przecież nie ludzie!
Codziennie do lasu wychodzą przed świtem,
a idą tak lekko, że z igieł poszycie
wcale się nie rusza, gdy tuzin ich kroczy,
trawa nawet nie drgnie, kamień nie podskoczy.
.
Może ktoś im skrzydła przyczepił agrafką,
bo zwiewnością chciały dorównać latawcom?
Może zamiast czapek mają paralotnie
lub balonikami wypełnione spodnie?
I dokąd tak idą? Jakie mają cele?
Pytań się nasuwa doprawdy tak wiele,
że, by zaspokoić głód wiedzy w tym względzie,
drugie oko szybko zmrużyć trzeba będzie.
widać grube drzewo. W nim – dziuplę głęboką,
z której wyłaniają się maleńkie buzie.
Skrzaty to zapewne, bo przecież nie ludzie!
Codziennie do lasu wychodzą przed świtem,
a idą tak lekko, że z igieł poszycie
wcale się nie rusza, gdy tuzin ich kroczy,
trawa nawet nie drgnie, kamień nie podskoczy.
.
Może ktoś im skrzydła przyczepił agrafką,
bo zwiewnością chciały dorównać latawcom?
Może zamiast czapek mają paralotnie
lub balonikami wypełnione spodnie?
I dokąd tak idą? Jakie mają cele?
Pytań się nasuwa doprawdy tak wiele,
że, by zaspokoić głód wiedzy w tym względzie,
drugie oko szybko zmrużyć trzeba będzie.