Tekst: Edyta Tosza. Ilustracja: Bożena Szczuka.
Pewnego czerwcowego poranka do autorki wiersza zadzwoniła zaprzyjaźniona Pani Weterynarz:
– Nie przechowałaby pani gawrona po wypadku? Chociaż do jesieni?
Potem coś wymyślimy...
Oto, co stało się po tej rozmowie...
– Nie przechowałaby pani gawrona po wypadku? Chociaż do jesieni?
Potem coś wymyślimy...
Oto, co stało się po tej rozmowie...
Krakers
Pytam męża: – Co ty na to,
by tu gawron był przez lato?
Ten odpowiedź ma gotową:
– Gawron?! U nas?! Jak fajowo!!!
Jest więc z nami ptak od wczoraj –
dziobem mógłby pole orać,
gdyby zechciał, lecz tymczasem
przeraźliwie głośno kracze.
Krakać to on sobie może,
w końcu przecież jest na dworze,
taki hałas łatwo zniosę,
okno tylko przymknę trochę.
Jednak robię się wręcz chora,
gdy karmienia jest już pora,
bo gawrona są przysmakiem
ruszające się robaki.
Znów o pomoc proszę męża,
a on chętnie mnie wyręcza;
ja Krakersa karmię ziarnem,
notowania mam więc marne...
Łudzę się, że tutaj, na wsi,
znajdzie się też kumpel ptasi,
który będzie Krakersowi
o tym gadał i o owym.
I że kiedyś, na jesieni,
gdy się lokum jego zmieni,
wspomnień będzie miał bez liku
z Piaskowego hoteliku.
by tu gawron był przez lato?
Ten odpowiedź ma gotową:
– Gawron?! U nas?! Jak fajowo!!!
Jest więc z nami ptak od wczoraj –
dziobem mógłby pole orać,
gdyby zechciał, lecz tymczasem
przeraźliwie głośno kracze.
Krakać to on sobie może,
w końcu przecież jest na dworze,
taki hałas łatwo zniosę,
okno tylko przymknę trochę.
Jednak robię się wręcz chora,
gdy karmienia jest już pora,
bo gawrona są przysmakiem
ruszające się robaki.
Znów o pomoc proszę męża,
a on chętnie mnie wyręcza;
ja Krakersa karmię ziarnem,
notowania mam więc marne...
Łudzę się, że tutaj, na wsi,
znajdzie się też kumpel ptasi,
który będzie Krakersowi
o tym gadał i o owym.
I że kiedyś, na jesieni,
gdy się lokum jego zmieni,
wspomnień będzie miał bez liku
z Piaskowego hoteliku.